Kwietniowa toplista 🌹🌻🌷 +ROZDANIE!

Hejka!
Dzisiaj mam dla Was post z "nowej-starej" serii, ponieważ pod tą nową nazwą kryje się stara seria, a mianowicie "ulubieńcy miesiąca". Jak zdążyliście zauważyć post pojawił w wersji pisemnej, a nie gadanej, jak to przez ostatnie pół roku na moim kanale bywało - trzeba przecież również zaopiekować się na moment odrobinę zapomnianym przeze mnie blogiem! :)

Jestem pewna, że dzisiejszy wpis przypadnie Wam do gustu, nie tylko ze względu na jego nową nazwę, ale również ze względu na treść i.. małe rozdanie!

Nigdy nie byłam najlepsza w budowaniu napięcia, dlatego już na samym początku przejdę do rzeczy, które związane są z drugą częścią nagłówka postu.

Ostatnio miałam okazję "przetestować" bieliznę, a mianowicie dwa biustonosze z fanpage na Facebooku "Grubą Nicią Szyte" i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem! Są one naprawdę śliczne i bardzo delikatne - niczym prosto ze zdjęć z tumblr'a!

Pierwszą rzeczą, która najbardziej zyskała mój podziw, to fakt że wszystkie ich produkty są szyte na miarę, co oznacza że nie trzeba się martwić o rozmiarówkę, bo każda zamówiona rzecz - tak jak moja - będzie pasowała idealnie!

Druga rzecz, która jest OGROMNYM plusem to ceny. Kiedy tylko zobaczyłam wszystkie zdjęcia na ich fanpage, pierwszą moją myślą było to, że na pewno wszystkie te rzeczy są drogie, ale jednak i to okazało się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Ceny nie przekraczają 50 zł, co jest naprawdę wielkim WOW, ponieważ w każdym sklepie czy na innej stronie, gdzie widziałam że były dostępne do kupienia, kosztowały grubo ponad 100 zł!

No i trzecia rzecz to błyskawiczna wysyłka. Paczka była już u mnie po 2 dniach - na samym początku zastanawiałam się co w środku się znajduje, bo nigdy bym nie uwierzyła, że przesyłka może tak szybko dojść :)

G I V E A W A Y ! ! !

Razem z Grubą Nicią Szyte przygotowaliśmy specjalnie dla Was małe rozdanie!
Jedna osoba z Was będzie miała okazję zdobyć jeden z produktów z fanpage - oczywiście szyte na Waszą miarę! :)
Zwycięzca wyłowiony zostanie na podstawie losowania - co oznacza, że każdy ma równe szanse wygranej!

Co trzeba zrobić?
Wystarczy, że pod postem dodasz komentarz "Biorę udział w rozdaniu!" +swój adres mailowy.
Oficjalne wyniki rozdania ukażą się na moim fanpage'u Letjuliet 7 maja, a zatem śledźcie uważnie!

Czym byliby ulubieńcy dla dziewczyny, w których nie byłoby czegoś do zjedzenia...no może w tym wypadku też do wypicia? 😄

To, że jestem miłośniczką kulkowych herbat pochodzących z Japonii mogliście na pewno zaobserwować na moim Snapchacie. Ale jaki smak jest moim ulubionym?

Okazuje się, że "herbata" w tym przypadku dotyczy tylko i wyłącznie nazwy tego napoju, bo ja stawiam zazwyczaj na mój ulubiony JOGURT o smaku mango z dodatkiem kuleczek napełnionymi słodkim (na marginesie chyba najsłodszym tam dostępnym haha) sokiem lichi.
PYCHA!
Kto jeszcze nie próbował tego połączenia, musi koniecznie to nadrobić! 

Ostatnio na snapie (i w tym momencie każdy, kto mnie jeszcze nie obserwuje żałuje!) poprosiłam Was o polecenie mi jakiegoś dobrego, sprawdzonego eyelinera. Wysłaliście mi naprawdę ich całą masę, za co ogromnie dziękuję!
Ale..
Koniec końców..
Postawiłam na mój stary, dobry eyeliner, od którego chyba nigdy się nie oderwę. Używam go od prawie 3 lat, no i wynika z tego, że nie jest to ulubieniec tylko kwietniowy, ale już kilkuroczny :)
Maybelline Lasting Drama jest to eyeliner w żelu, jednak z całą pewnością nie mogę polecić go każdej osobie - wiele moich koleżanek skarżyło się na jego trudną i zarazem czasochłonną aplikację, dlatego jeśli dopiero zaczynacie przygodę z eyelinerami lepiej postawić na zwykły w pisaku.

Jest trwały, nie kruszy się, nie rozmazuje i wodoodporny do czasu, w którym zaczniemy trzeć oczy :)
Po raz pierwszy kupiłam jego nowszą wersję, poza samą grafiką kartoniku zastąpiony został również pędzelek. W jego starszej wersji "włoski" były zdecydowanie twardsze, przez co aplikacja była nieco trudniejsza, no i dodatkowo po drugiej stronie znajduje się mała gąbeczka, której szczerze mówiąc jeszcze nie używałam, ale to pewnie tylko kwestia czasu!
Za sam nowy pędzelek kosmetykowi daję + do i tak już bardzo dobrej oceny. ☺️

Ostatnio bardzo modne zrobiły się przeróżne rozświetlacze, którymi możemy uwypuklać nasze policzki. Sama postanowiłam zostać jednego z nich posiadaczką i postawiłam szczerze mówiąc w ciemno na rozświetlacz od Makeup Revolution - Goddes of Love - być może urzekło mnie już samo opakowanie, które jest wprost prze-u-ro-cze!

Wzorując się na youtuberkach beauty nałożyłam go w ten sam sposób, jaki one poleciły, a mianowicie na policzki, nos i brodę. Po raz pierwszy aplikowałam go wczesnym rankiem, przed szkołą, kiedy na zewnątrz było jeszcze ciemno i musiałam pomagać sobie zwykłym światłem - później okazało się, że to był duży błąd. Sam rozświetlacz w sobie jest bardzo delikatny i trzeba go kilka razy nałożyć, bo dopiero wtedy (przynajmniej ja) uzyskuję pożądany efekt. Tak samo postąpiłam z nosem i brodą.. Kilka godzin później, kiedy na dworze zrobiło się już jasno okazało się, że "serduszko" odbija światło w kolorze RÓŻOWYM, a co za tym idzie centralną twarz miałam całą różową..no i zakończyło się na zmywaniu go w szkolnej łazience :D
Nie zraziłam się do niego, wręcz przeciwnie, traktuję go jako rozświetlacz i róż w jednym.. no i już wiem, że jednak nie nadaje się na inne części twarzy niż na policzki. 😄

Mimo, że jest to pierwszy rozświetlacz, jakiego używam jestem z niego naprawdę zadowolona i nie mogło go tu zabraknąć, ale z całą pewnością będę musiała zainwestować w jeszcze jeden - tym razem odbijający na biało. :)

I to był już ostatni produkt, który przykuł moją uwagę w tym miesiącu. Mam nadzieję, że post Wam się spodobał, a jeżeli szukaliście czegoś godnego polecenia, to już to znaleźliście. :)
Dajcie koniecznie znać, czy mieliście kiedyś okazję wypróbowania wymienionych przeze mnie rzeczy, a jeżeli macie odnośnie ich jakieś pytania - służę pomocą!